Dziennikarz - Pisarz - Dokumentalista

05/05/2024

Na krawędzi życia i śmierci...

Cztery miesiące temu, o tej właśnie porze, wybudziłem się po ponad 4-godzinnej operacji, która uratowała mi życie, a którą przeszedłem w Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu. Do końca życia będę wdzięczny tym wszystkim lekarzom, dzięki którym żyję! Dr Arkadiuszowi Spychale, chirurgowi, który mnie operował, dr Wiesławie Liberowicz-Wieloch, anestezjolog, która do końca walczyła, bym uniknął tracheotomii, jak i całemu zespołowi medyków współpracujących przy mojej operacji. Dziękuję też dr Mieczysławowi Kościelniakowi z Rogowa oraz endokrynolog, dr Małgorzacie Janczak z Gniezna, za to, że postawili odpowiednie diagnozy i skierowali mnie do fantastycznych specjalistów. Dzięki Bogu i nim wszystkim żyję! I dalej będę realizował swoje projekty!

 

Wprawdzie jeszcze przez kilka miesięcy będę odczuwał skutki operacji, potrzeba bowiem czasu, by wszystko wróciło do normalnego funkcjonowania, by organizm, a szczególnie miejsce po usuniętej tarczycy, zregenerowało się. Operacja usunięcia tarczycy na której urosły dwa duże guzy nowotworowe o wielkości kilkunastu centymetrów, to nie przelewki.

 

Byłem bowiem na krawędzi życia i śmierci....

 

Szczególnie to sobie uzmysłowiłem, gdy zobaczyłem na zdjęciu, co mi usunięto, jak i wielkie to były guzy... Szok!

Nie będę ukrywał, że ten czas spędzony w szpitalu, to był dla mnie czas wielkiego stresu, emocji i niepewności. Ale także czas refleksji nad życiem i przemijaniem…

 

W życiu każdego człowieka przychodzi bowiem taki moment, że wszystko się zmienia, że człowiek diametralnie zmienia swoje życie, zmienia nastawienie do życia, do ludzi i staje się innym człowiekiem… I taki czas nastał też w moim życiu po tej operacji…

 

Pobyt w szpitalu, operacja i czas po operacji, pokazały mi, na kogo mogę liczyć, na kogo nie mogę liczyć, kto jest moim kolegą czy koleżanką, kto Przyjacielem, komu mogę zaufać, wobec kogo mogę być szczery, na kogo mogę liczyć i z kim mogę „konie kraść”… Tak w życiu bywa, że potrzeba wstrząsu, by to zrozumieć…

 

Operacja i „druga szansa” na życie zmieniły diametralnie moje nastawienie do życia, do ludzi, ale nadal będę żył zgodnie ze swoją osobowością, bo tylko wtedy będę szczęśliwym człowiekiem.

 

„Osiągnął Pan poziom na który wielu nigdy nie zdoła się wdrapać bo są za tchórzliwi, za maluczcy duchem. To wspaniałe, że nie ma Pan potrzeby przeglądania się w cudzych oczach, jak w lustrze, bo wie Pan, ile jest Pan wart i opinia innych jest Panu absolutnie obojętna” - napisała pod jednym z moich postów na FB, obserwatorka moich działań. I ma rację, gdy spojrzę na to, czym się zajmuję od 20 lat. Idę swoją drogą, realizuję swoje pomysły i nie oglądam się na innych.

 

Moi Przyjaciele mówią, że powinienem być dumny z tego co robię, mam osiągnięcia i jestem wizjonerem. I takim mam pozostać. Ktoś inny, gdzieś w mediach określił mnie że jestem „człowiekiem niezwykle charyzmatycznym, bo historia regionalna np. szerokich okolic Gniezna, nie jest dziedziną łatwą, a Karol podniósł ją na inny, wyższy poziom”.

 

I takim człowiekiem pozostanę na kolejne kilkadziesiąt lat… I mam wiele planów, które dzięki temu, że Bóg dał mi „drugą szansę” na życie będę realizował. Zamierzam napisać jeszcze kilkadziesiąt książek, zorganizować wiele festiwali historycznych, wiele wydarzeń turystycznych oraz wiele unikatowych projektów, które rodzą się w mojej głowie i o których marzę.

 

A do wszystkich moich Czytelników apeluję: badajcie się! Życie mamy tylko jedno!

 


 

Jeśli ktoś chciałbym ze mną wypić wirtualną kawę i wesprzeć moje działania – zapraszam: https://buycoffee.to/karolsoberskinatropachhistorii

Ta strona została stworzona w kreatorze WebWave. Projekt i wykonanie Media Lokalne 2022